Medycyna całościowa

Lek. med. Andrzej Święcicki

Streszczenie: Organizm zachowuje się jak funkcjonalna całość. Na wytrącenie z równowagi odpowiada jak dzwon. Reakcje pojawiają się z różnym natężeniem we wszystkich narządach i układach. Powoduje to, że szerzej musimy opisywać stan organizmu a leczenie – przywracanie równowagi – nie może odbywać się jedynie lokalnie.

Słowa kluczowe: medycyna całościowa ( holistyczna )

Summary: Organism acts as the functional unity. It behaves as a bell when knocked. Variable reaction are observed in every organ and system. That is why we should wider describe organism condition. The healing proces – equilibrium restore – cannot be only local.

Key words: wholistic medicine

Czy mówienie o „całości” naszego organizmu nie trąci banałem?

To oczywiste, że każdy z nas jest zintegrowanym i skoordynowanym w swoich funkcjach mechanizmem. Przecież składamy się z „podzespołów” – komórek, tkanek, narządów i układów. Współdziałają one harmonijnie. Przetwarzamy energię, doskonalimy się, ewoluujemy, dostosowujemy do środowiska. Porównujemy siebie do doskonale zaprojektowanego i funkcjonującego mechanizmu – maszyny. Nie wydaje się to nam w żadnym wypadku błędem, może, co najwyżej uproszczeniem. Czy jednak uproszczenie to nie jest na tyle duże, by skierować nasze wyobrażenie o nas samych w kierunku przekłamań?

Przyjrzyjmy się tej „całości”.

Wyobraźmy sobie maszynę – na przykład samochód. Składa się on z setek podzespołów tworzących zintegrowane układy. Tworzy funkcjonalną „całość”. Przetwarza energię, wykonuje funkcje. Zwróćmy jednak uwagę na pewną specyficzną cechę takiego mechanizmu. Mianowicie, jeżeli dojdzie do uszkodzenia jednego z elementów to tylko ten element wymaga naprawy. Logika jest żelazna. Nikt nie naprawia skrzyni biegów, gdy uszkodzony jest gaźnik. Granice pomiędzy podzespołami są wyraźne, jasne i oczywiste. Jasny i oczywisty jest algorytm rozwiązania problemu – choćby tak trywialny jak wymiana zepsutej części.

Podobne spojrzenie niesie nasza tradycja medyczna. Zajmujemy się tym narządem lub układem, który jest „chory”. Mniejszą uwagę zwracamy na narządy niezaangażowane bezpośrednio w proces patologiczny.

A może to jedynie proces psychologiczny zakorzeniony w naszych emocjach, że pewnym nieprawidłowościom przypisujemy wysoką rangę jak na przykład ropieniu, gdy jednoczasowo pojawiające się, liczne, drobne objawy jak np. pocenie stóp lekceważymy. To, czy chory woli pić ciepłe czy zimne płyny, ma wypieki na prawym czy lewym policzku i tym podobne „drobiazgi” pomijamy, jeżeli nie są one cechami powtarzalnymi opisanymi w danej jednostce chorobowej. Być może ktoś zaryzykowałby tezę, że są to jedynie przypadkowe zjawiska, ale wtedy oznaczałoby to rewolucję w fizyce i chemii. Nie ma tu miejsca na przypadek. System jest jednak na tyle złożony, że gubimy się próbując znaleźć powiązania przyczynowo skutkowe.

Można powiedzieć, że są to zjawiska nieprzypadkowe, ale po prostu nieistotne. Tylko czy na pewno? Może tak nam się jedynie wydaje? Może jednak dla tego systemu – organizmu – jakiekolwiek pojawiające się jednoczasowo zmiany stanu są przejawami tego samego procesu niezależnie od miejsca gdzie się pojawią.

Dla takiego poszerzenia obserwacji organizmu znajdujemy poważne przesłanki naukowe. W miarę rozwoju nauk i metod analitycznych zaczynają nam się zacierać granice pomiędzy układami, tkankami czy też pomiędzy poszczególnymi komórkami. Trudności piętrzą się już przy tradycyjnym biochemicznym opisie procesów życia a jeżeli rozszerzyć naszą wyobraźnię choćby o procesy elektryczne, elektromagnetyczne to trudno nie przyjąć do wiadomości, że granice wewnątrz organizmu mają charakter umowny.

Jest to ogromnie deprymujące, że nie potrafimy dokładnie opisać, nie mówiąc o zrozumieniu, chociażby tak podstawowego zjawiska, jakim jest „stan zapalny”. Pojęcie znane od tysiącleci tak wrosło w nasze myślenie, że dla przeciętnego śmiertelnika jest zupełnie oczywiste i pozornie zupełnie proste. W rzeczywistości proces jest tak skomplikowany, że staje się nie do ogarnięcia na naszym poziomie wiedzy i możliwości technicznych. Co bardziej deprymujące gdy okazuje się, że procesy o takiej złożoności, gdzie występują sprzężenia zwrotne, stają się z matematycznego punktu widzenia nieprzewidywalne!

Trzydzieści lat temu matematyk i meteorolog Edward Lorenz próbując stworzyć model matematyczny zjawisk mających miejsce w atmosferze, po to by móc te zjawiska przewidywać, wykazał zadziwiające właściwości systemu o takiej złożoności. Mianowicie, układ taki reaguje zawsze jako całość, a to jak dokładnie dokonuje się zmiana jego stanu zależy od zmian najmniejszych nawet wartości parametrów – na przykład ciśnienia i temperatury. Nawet nieznaczne, lokalne zaburzenie wartości jakiegokolwiek parametru niesie za sobą zmianę stanu całego systemu!

Tam, gdzie występują liczne współzależności i sprzężenia zwrotne nie jesteśmy w stanie dokładnie prześledzić przebiegu procesów i co za tym idzie nie możemy przewidzieć jak dokładnie zachowa się układ. Sprowadza się to do tego, że nie potrafimy dokładnie określić pogody z kilkudniowym wyprzedzeniem. Okazuje się, że niezależnie od rodzaju systemu dynamicznego, czy jest to atmosfera, czy wnętrze komórki, obowiązują te same prawa.

Czy nie należałoby wobec tego porównywać naszego organizmu do całości, jaką stanowi na przykład dzwon? Jeżeli uderzymy w taką całość, to, która część tej całości pozostaje nie wytrącona z równowagi? Która część nie drży? Oczywiście nie ma mowy w naszym ciele o takiej jednorodności struktury, z jaką mamy do czynienia w dzwonie, tym niemniej podobne jest to, że wytrącenie nawet jednego elementu systemu z równowagi pociąga za sobą zaburzenie w każdej, najmniejszej nawet jego cząstce. Oczywiście każdy element naszego organizmu zareaguje w sposób sobie właściwy. Serce zareaguje inaczej niż wątroba, ale zaburzenie obejmujące te narządy i rozchodzące się po organizmie będzie jednym i tym samym procesem! Rozciągnie się ono po całym systemie i choć w każdym miejscu może wydawać się niezależnym stanem, inną chorobą, w rzeczywistości będzie pełnym obrazem tego samego jednego zaburzenia. Niestety, jeżeli te rozważania są słuszne, musimy się również zgodzić z tym, że ta całościowa reakcja jest nieprzewidywalna w szczegółach. Czynnościowa jedność organizmu w momencie wytrącenia systemu z równowagi zaowocuje wyraźnymi objawami klinicznymi i całą konstelacją „drobnych” lecz równie istotnych objawów. Istotnych, ponieważ z punktu widzenia organizmu, są tym samym procesem, to tylko my widzimy je jako różne i niezależne. Zespół tych wszystkich objawów jest szczególny i niepowtarzalny dla danego organizmu i wynika z jego indywidualnych cech. Z tego powodu każdy organizm reaguje w szczegółach inaczej nawet na identyczny bodziec. Ta całościowa reakcja jest nieprzewidywalna ale nieprzypadkowa. Wymaga zindywidualizowanego opisu – diagnozy, a sprowadzenie jej do pojęcia jednostki klinicznej jest bardzo poważnym uproszczeniem. Z tego punktu widzenia nie można choroby nazwać, można ją jedynie próbować opisać. Niemożliwy jest pełny opis, ale im zrobimy to dokładniej tym większa będzie szansa na precyzyjne leczenie. Nie można też takiego systemu przywrócić do równowagi poprzez oddziaływania lokalne. Może on wrócić do równowagi jedynie w swojej całości. Nie da się zatrzymać dzwonu tylko w jednym punkcie.

Oznacza to, że każde oddziaływanie lokalne zarówno wytrącające z równowagi jak i próbujące tą równowagę przywrócić powoduje skutki lokalne i globalne. Potencjalny uraz, niezależnie od swojej natury (fizyczny, chemiczny, emocjonalny czy biologiczny), niesie zmiany miejscowe i niemożliwe do przewidzenia skutki w całym organizmie. Podobnie leczenie lokalne przynosi miejscową zmianę stanu, co często interpretujemy jako poprawę – zmniejszenie dolegliwości. Równocześnie jednak musimy uwzględnić w terapii całą resztę organizmu.

Nie zatrzymamy tylko części dzwonu. Możemy go zatrzymać jedynie w całości.

Wygląda na to, że musimy przewartościować zarówno nasze rozumienie czynnika etiologicznego, zdrowia i choroby oraz sposób opisu stanu klinicznego, a w konsekwencji taktykę rozwiązywania problemów – czyli leczenia.

Literatura:

1. Włodzimierz Sedlak „Homo electronicus” Warszawa, 1980, PIW

2. Fritjof Capra „Punkt zwrotny: nauka, społeczeństwo, nowa kultura” Warszawa, 1987, PIW

3. James Gleick „CHAOS Narodziny nowej nauki” Poznań, 1999, Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c.